Dr Inż. RYSZARD RABIEGA, absolwent Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej. Doktor nauk technicznych na Wydziale Przetwarzania i Użytkowania Energii Elektrycznej Politechniki Lubelskiej. Od 1976 r. w Zakładzie Energetycznym Zamość, kolejno na stanowiskach: kierownika wydziału Automatyki i Zabezpieczeń, głównego inżyniera, dyrektora technicznego, naczelnego, a po przekształceniu Zakładu Energetycznego w Zamojską Korporację Energetyczną SA, prezesa zarządu. Od 1998 dyrektor Wschodniego Oddziału terenowego Urzędu Regulacji Energetyki w Lublinie. Autor wielu publikacji zawodowych o profilu technicznym i ekonomiczno organizacyjnym w sektorze energetycznym oraz ponad dwudziestu projektów wynalazczych i patentów. Prezes zarządu polsko-austriackiej firmy BIO POWER Sp. z o.o. w Zamościu.
BIAŁOBRZEGI
R.R.: Biogaz pozyskuje się w procesie fermentacji beztlenowej z zielonej masy, która pod kopułami podlega procesom gnilnym. Zbiera się głównie metan, sieciowy gaz użyteczny, który tłoczony sprężarkami stanowi napęd jednostki generacyjnej produkującej energię elektryczną. Składa się z silnika napędowego – odpowiednio dużego zwykłego diesla, połączonego z generatorem prądu. Pozostałość po fermentacji tłoczona jest pompami do zbiornika pofermentacyjnego. Kiedy jest możliwość nawożenia, wywożona jest na pola jako nawóz naturalny, coraz bardziej cieszący się powodzeniem ze względu na dużą skuteczność oraz walory ochrony środowiska.
R.R.: Podstawowym kryterium produkcji energii jest przewidywalność. Ona decyduje o jakości źródła energii. Zapotrzebowanie w określonym momencie stanowi impuls do produkcji energii. Czyli potrzeba jest bilansowana z produkcją. Trzeba tak regulować systemem, żeby w gniazdku było tyle prądu ile potrzeba. Źródła tzw. odnawialne wykorzystujące pogodę czyli fotowoltaika i wiatraki produkują energię według kryterium pogody, a nie według zapotrzebowania. Powstaje problem jak te dwie metody produkcji ze sobą pogodzić. Na ogół się mówi, że „produkujemy a potem sobie odbierzemy”. Tylko jak nie ma zapotrzebowania, co zrobić z wyprodukowaną energią? W Polsce odstawia się węglowe bloki energetyczne, których nie da się niestety na chwilę wyłączyć z ruchu. Potrzeba utrzymać odpowiednie parametry pary i temperatury. Część energetyczna cieplna spalająca węgiel pracuje, wyłącza się tylko generator prądu i się pozoruje. Produkcja trwa, ale nic z niej nie wychodzi.
R.R.: Model źródeł energii w ogóle powinien być dopasowany do specyfiki danego kraju. Nie można bezkrytycznie przenieść modelu z Niemiec do Danii, Polski czy Austrii czy gdziekolwiek indziej, bo są inne warunki. Takim medium na dostosowanie produkcji do zapotrzebowania, są źródła regulacyjne, którymi można w szerokim zakresie zwiększać lub zmniejszać produkcję, lub całkiem ją odstawić. Są dwa tego rodzaju źródła: elektrownie wodne i gazowe. W wodnych podniesie się zasuwę – płynie woda na turbiny i się kręci, zamkniesz zasuwę – nic się nie dzieje. Nie marnujemy tego surowca w postaci wody, tylko gromadzimy. Podobnie jest właśnie ze źródłami gazowymi, które też nie mają tej części cieplnej – otwiera się zawór z gazem, podpala i pod dużym ciśnieniem napędza turbinę i produkujemy prąd. Jeżeli jest potrzeba zmniejszenia, przykręca się kurek, mniej gazu na turbinę i mniej prądu się produkuje.
R.R.: W Polsce praktycznie nie ma źródeł regulacyjnych. Elektrowni wodnych prawie że nie ma, a gazowych się nie budowało ponieważ był tani węgiel i uznano, że lepiej te bloki węglowe odstawiać. Więc podstawą energetyczną są węglowe źródła systemowe i dokładanie do nich energii produkowanej zależnej od pogody jest pogorszeniem sytuacji. Dlatego też biogazownie powinny być powszechne i powinny stać na pierwszym miejscu w całej tej procedurze budowy odnawialnych źródeł energii. A resztę odnawialnych zeskalować jako uzupełnienie. Jeżeli mielibyśmy jakąś optymalizację robić, to ze źródeł zależnych od pogody nie powinno być więcej niż zakres regulacyjny systemu. Czyli jeżeli mamy wystarczająco dużo tych źródeł regulacyjnych, właśnie w postaci biogazówek, to nie ponosimy żadnych strat. Także tak to wygląda nasza energetyka.
R.R.: Często używa się argumentu, że jest to budowla dosyć skomplikowana i dosyć droga, bo porównując 1 MW w fotowoltaice – 3,5 mln, do biogazowni – 15 mln, tworzy się kryterium i szybką decyzję o budowie. Tylko nikt nie bierze pod uwagę, że nas nie interesuje moc tylko wyprodukowana energia. I w tym droższym źródle produkujemy 10 razy więcej energii jak w fotowoltaice. To jest właściwe kryterium, którego powinniśmy się trzymać. Można powiedzieć, że polskie rolnictwo jest mocarstwem w Europie. Wiele żywności się marnuje, więc trzeba by w sposób planowy przeznaczyć po prostu część materiału wytwórczego w rolnictwie na energetykę. Bez jakiejś szkody dla produkcji żywności. Albo wracamy do cywilizacji lampy naftowej i jak nie będzie słońca to idziemy spać czy jak nie będzie wiało to nie oglądamy telewizora, albo zrobimy energetykę użyteczną i opłacalną dla środowiska, która pracuje ciągle.
Mając od lat do dyspozycji wszystkie dostępne projekty, sprawdzone przykłady na świecie i coraz to nowe technologie odnawialne, omijające szerokim łukiem paliwa kopalne, podejrzanym wydaje się fakt decyzji inwestowania olbrzymich pieniędzy w niebezpieczną, toksyczną, coraz mniej popularną i opłacalną technologię nuklearną. Można odnieść wrażenie, że zagranicznym lobbystom oraz politykom odpowiedzialnym za sektor energetyczny w Polsce wydaje się, że decyzja o energetyce nuklearnej zapewni im dalsze siedzenie na stołkach i czerpanie z niej profitów, ponieważ rozliczenie z tej decyzji nastąpi dopiero po przeszło dekadzie budowy i ciągle przedłużającego się uruchamiania; gdyż ich już nie będzie. Ich już nie będzie.