LIMUZYNA DO WOLNEGO CZYTANIA 9
Z BIEG OKO LICZNOŚCI
Jeśli ten świat rzeczywiście kręci się wokół pieniądza, to z pewnością nie jest to mój świat. Ci, którzy wyznają tę religię są kompletnie mi obojętni, a spekulanci i lichwiarze – odrażający. Odkąd pamiętam, zewsząd pełzło oszustwo. Podwórko, szkoła, studia, praca, media. Nic nie było takie na jakie się pozowało. Im większa poza tym większy brak sensu, talentu, uroku. Uwaga prędzej czy później musi wyprzeć spontaniczność, entuzjazm, zaufanie. Empatia drażni, utrwala interpretację słabości i okazję do wykorzystania. No i co z tego? Prawda jest najciekawsza. Stopnie są dla innych. Wejrzenie budzi dyskomfort, strach, jad. Toksyna zaczyna krążyć w obiegu zamkniętym. Pozerom opadają maski i w końcu chcąc nie chcąc krzyczą bełkotem. Czy coś się zmieniło? Czy w tej relacji w ogóle może? Konstrukcji i katalizy nie da się oszukać. Ocean ciemności ogarnąć, opisać, ośmiać. Nieustannie biegnąc i licząc, że skoro człowiek jest oko licznością śmiechu, efektem jest wspólnotowość. – Czekaj, czekaj, chłopie… Gdzie biegniesz, ja tu jestem. Nie wrzucaj na luz, ale wyhamuj. Znowu nie bierzesz pewnych rzeczy pod uwagę… I się znowu zaczyna… Kurrtyna…
Spotykam w zeszłym roku Gabryśkę, mówi: – Co ty tu jeszcze robisz? – ja że remontuję kampera i w sumie to już chybA nic dobrego mnie tu nie spotka 😉 Żegnamy się po chwili i dzwoni telefon. Ale coś przerywa, strzępy zdań, chyba z produkcji jakiejś koza dzwoni, bo już się czuje jej wysokość. Telefon się urywa. Cisza. Dostaję po jakiejś chwili mejla, że ruszają z produkcją kolejnej części „U Pana Boga…” i jakie są moje terminy? Dobra, myślę sobie, może i dobrze się składa. Dołożę mocy na dach, nowe akumulatory, może nawet na kontener dla Husbila zostanie, bo za ocean już wypadałoby popłynąć. Ale jak pomyślę, że znowu będę stał jak w „Statystach”… Odpisuję, że czemu by nie, tylko czy scenariusz mogę dostać? I co? I nic. Cisza. Obrazili się chyba czy jak? Taaak, później słyszę, że już kręcą. Ale się nie wyrobili chyba bo znowu słyszę że kręcą. – No, jak on mógł takie żądanie postawić. Scenariusz, phi. Aktorzyna jedna ze wsi Z nibyznajomych zresztą też nikt się nie odezwał. Pomyśleli pewnie, że taki gamoń wyniosły, grać odmawia z nimi już nie chce, on. Znaczy występować. Normalnie jakbym się w czasie zgubił.
Kiedy kota nie ma, myszy harcują. Żrą nieswoje, w dodatku co popadnie, niejadalne też. Po sobie nie sprzątają. Bałagan, żadnego z ich gówna pożytku. Smród nieprzyjemny wstyd, że taka pasażeria pasożytnicza na gapę się przytrafia. Zupełnie nie rozumieją idei wieczności. Jak tę swołocz wyplenić z kampera? Trzeba jakiegoś Popiela znaleźć, których niestety ciągle w bród, i je tam wysłać. Inna motywacja toi inne dylematy. W przeciwnym razie pułapki, trutki z ziarnem mumifikujące o opóźnionym timingu, ocet, chemiczne zapachy i ultradźwięki. Na trutki śmiercionośne trzeba uważać, zwłaszcza jeżeli są dostępne/wystarczające przestrzenie między ścianą a karoserią. Do pułapek trzeba przyzwyczaić gry zonia, zanęcić początkowo, żeby nie czuł zagrożenia. A później cap car ap! Na kuny podobno gówno lwa jest niezłe.
POLSKIE KARRUZELLIOZUM: – Ale się kręci, stary, na prawdę, to się w głowie nie mieści. To jest ogień! Wirówka łańcuchowa tiru riru. – Bujaj, bujaj… – odwraca się – To my, ale nie nas. – Ty. Słuchaj. Jeśli miarą poważnego podejścia do tematu wydania przez państwo miliardów na nieopłacalną i toksyczną technologię jest jeden nuklearny PRowiec/kaowiec jako jakiś odnośnik, który zresztą nie odpowiada na wszystkie pytania, i jeszcze przedstawianie go jako wroga prawicy typu „węgiel niedobry, ale dobry jednak musi być”, co rzekomo ma podnieść jego „seksowność” to faktycznie… Zbierzmy wszystkich do apelu, załóżmy chusty pod szyję, weźmy się za ręce i śpiewajmy „Umiłowany nasz polski populizm!” czyli: już nie ma w Polsce żadnych naukowców z doktoratem z fizyki, architektury energetyki z fakultetem z ekonomii, którzy by porównali publicznie typy możliwych technologii, ich dostępność, koszt, moc, architekturę sieci, zysk, pochodzenie narodowe surowca, żeby geologicznie i geopolitycznie nie popaść i toksyczność by wypadało też sprawdzić, bo ciebie już nie będzie, a ona zostanie, Tej Ziemi. Rzeki wysychają, we Francji już, się mniej kręci i się nie opłaca. Wykresy to pewnie jakiś rarytas musi w dzisiejszych czasach. Żaden nie potrafi się wysławiać? Każdy pracuje dla zagranicznego inwestora? Wszyscy już za szamanką wyjechali? Nie, jest tylko jeden rządowy lobbysta bez tytułu naukowego i pieniędzy. Więc teraz wszyscy mają się go słuchać jako eksperta. Ale on się miga od odpowiedzi. To jakaś nowa świecka tradycja? Karuzela na Osiedlu Przyjaźń farba się łuszczy ale wiec się kręci. Trzy-cztery.
Wygląda jakby wszyscy to akceptują. Żadnego podejrzenia, że coś jest nie tak? Czy to propaguj bez mydła, urodę naciągaj, tydzień w podziałce czy ze skakanką w samochodzie to już jeden czort? Aaa… Już teraz wszyscy niezależni. Jedna ręka krytykuje druga czeka i masuje. OK. Najważniejsze, że coś się kręci. No, tak. Salto chochoła. To są właśnie nasze polskie prawicowe gadki szmatki o kapitalizmie, konserwatyzmie i przedsiębiorczości za publiczne pieniądze, z wyciągniętymi nogami na fotelu babci paląc biełamorkanały i rozdając autografy długopisem z wygrawerowanym na nim własnym złotym autografem. Pogoń za lenistwem do utraty tchu.. Nie dość koliście? A na ścianie skrzyżowane szable. Normalnie, nie zdążysz zamknąć jednej, druga się otwiera. Szuflandia jakaś no. – A żaba na to, że nie kumam tego. Może popyfać jeszcze z fajeczki i podumać o kondycji mesjanizmu w zmieniających się dekadach… A jak będzie potrzeba, to zrzutkę za patriotyzm się zrobi, wojną erekcję się rozchodzi, naród przełknie, dusza słowiańska tyle pomieści… Orwell zatacza się ze śmiechu. To dopiero jest PRL! Oh, God. – Adam, zostaw to chłopie, nie masz czego przeżywać, to nie ma sensu. To jak polskie rolnictwo… Topią kasę ludzie się wieszają… Nic się nie opłaca… Zostaw to. – Rozumiem. Licząc za biogazownię 7-15 mln, to „za dwa programy jądrowe po 130 mld” „eksperta”, postawiłbym licząc średnio po 11 mln za jedną i zaokrąglając – ok 24 000 biogazowni; powiedzmy po 10 na każdą polską gminę. A ile miejsc pracy, a dla rakiet ile roboty, człowieku… I jeszcze pozwól się wzbogacić; kto wie może samowystarczalnym nawet da się zrobić… To ile by już on zaczął oszczędzać podczas tej dwudekadowej ciągle zmieniającej koszta budowy elektrowni jądrowej? Albo reinwestować na ten przykład… Marian tyle pomysłów… To już zapłaćmy im za cokolwiek tym „Stanom” byle nie za nuklear. Za samochody elektryczne. Normalnie, w starym stylu: my wam węgiel, wy nam banany. Dość kręcenia się. Zsiadam z łańcuchówy. W tym szaleństwie musi być jakaś metoda.
INWERSJA PEWNEGO WZORU. Stwierdzenie, że gdyby człowiek wiedział, że upadnie to by usiadł, z jakiegoś powodu straciło na prawdziwości i aktualności. Właśnie. Z jakiego powodu? Przez te wszystkie lata bycia okłamywanym obgadywanym obwinianym pouczanym potrącanym policzkowanym… Latach wchłaniania, głupio nadludzkiej odpowiedzialności, brania na siebie wszystkiego co możliwe: zła, syfu, dyskomfortu, odrzucenia, ośmieszenia, mutacji możliwych lęków, chorób, upokorzeń, głodu, biedy, cyklicznego resetu… tupania nogą, krzyku, obesranych analiz mojej osoby… zrozumiałem w końcu całkowicie, że to wszystko nie ma sensu. Cokolwiek bym nie zrobił, jak bardzo się nie ugiął, czego bym nie oddał, jak się nie wywalił, człowiek zawsze to zepsuje, okradnie, przypisze sobie zasługę i potraktuje mnie jak szmatę do wytarcia podłogi. A później jeszcze będzie udawał, że się nic nie stało. Komedia no. – Panie, pastiszem bo jak inaczej. – Pomimo to wszystko przełykając zniewagi nie skarżąc się nikomu szedłeś dalej? Prawda. Ludzie czuli widzieli wiedzieli czasem ktoś się pochylił pomógł? Prawda. Przechodzili obojętnie gady jedne czasem pogardą kopali czasem jadem pluli? Prawda. Pawie pióra rozkładali i się uzurpowali? Prawda. Jak to zbieram wszystko teraz do kupy i oglądam sobie se… Normalnie ogień.
– Daj spokój chłopie, co się będziesz szarpał. Idź na bok, niech się kiszą w tym swoim nabzdyczonym pomidorowym filo chwilo sosie. Żadnego wstydu z udawania. Poklepiemy, przyklepiemy, zaklepiemy. Gówno uklepiemy z rana w bałwana… Kłamstwo klepane wiele razy… itd. I tak zaraz zaczną zgrzytać zębami, w rynnę dzwonić, resentymenta implikować… Człowieku ehh, po staremu wziąłbym pasa, i przez kolano raz dwa skórę bym złoił. – Nie no co ty chłopie, XXI wiek mamy. Inna cywilizacja. Bez takich. – Aaa. No to może tylko taka mała, mniam, pyszna myszka, tak dla zrozumienia tylko. Tak dla smaczku, jak to mówią, ryży kłaczku… Pamiętam kiedyś moja ulubiona zupełnie nieinwazyjna pedagog, proszę mi pozwolić trochę ją opisać: wspaniała artystka, grała raz przejmująco i cicho Matkę Boską na czarno, jedyna prawdziwa nasza kobieca Złota Palma, dysponując środkami nie-wprost, co jest oczywiście dosyć rzadkie, na moje spostrzeżenie, że pewne przedstawienia które oglądam są bez Ducha – odpowiedziała: „Istnieją w dramaturgii światowej sceny tak napisane, że grając nie da się je spierdolić. A wasz rektor i dziekan właśnie ją spierdolili” Zajebisty ona. Więc… na Końcu Świata nie mając już nic poza Husbilem i poza ostatnim zdaje się najważniejszym poczuciem, którego jakoś nigdy nikomu nie oddałem i jakby się waliło i paliło też nie, „moim białym pióropuszem” by tak rzec, śmieję się z was i mam to tam gdzie wyobraź. – No co on sobie teraz wyobraża? Wy obraża.- Wysiadać z limuzyny! Od teraz na piechotę. Cały mrok jest wasz. Na wasze własne życzenie. – Poszły konie po betonie nic ich nie zatrzyma. – Czekaj! Biegnij mała myszko do dziury bo ciebie złapie kot bury. – Nie, nie, nie. Zawsze znajdzie się większa ryba. Tak na marginesie, państwo jakoś tak w ogóle nie macie poczucia ironii (,) losu (i) żenady. I te nielegalne spotkania w lesie. Wilk już widzi, że niedźwiedź o zająca zazdrosny, bo ten trzy stówy lisicy „oddał”. Jeleń z kozłem licytują się kto bardziej rozpoznawalny w świecie pozerów obok. Trzy głuche sowy parafrazując Chandlera albo i nie mówią przez siebie: uważaj rajmund jak jesteś wywoływany do tablicy, bo ty nie wiesz co cię spotka…
Wyobraź sobie człowieku, że siedzisz wiele lat w więzieniu, nie za swoje winy, ale już się nie chce wyliczać i już w sumie zestarzałeś się, zapomniałeś jak to jest poczuć prawdziwą wolność. Jakbyś jej zapach stracił… W zamian zyskałeś zapach krwi… Próbujesz ciągle powoli sobie przypomnieć… Wolność od kłujących myśli, od odpowiedzialności za złości. – Motyl w skronie ci łopocze. Piękny. Wolność od twarzy. Od białej koszuli, od czarnych butów. – Od różowej skóry. To ta wredna. Na czerwono się opala. Wolność od zatracenia. – Od obojętności na zatracenie. Jest gorsza. Weź ją. Wolność od człowieka. Od tych co się przyzwyczaili, że ktoś musi to znosić w za ciasnym kostiumie. – I z tego powodu pogardzają tobą. W gruncie rzeczy, tak… Wolność od siebie samego. Po co ci ty, jak jest: ti ti ti tiriti titi ti… Już nie mogę tego słuchać. Koniec… Cisza… Wirniki jeszcze się kręcą… Ale klatki w biegu już się nie ruszają… Nieco melodramatycznie, indeed. Znikł oblig. Certainly, sir. Rozglądasz się… A tam gdzieś toczy się chyba jakieś życie. W świecie o lżejszym rygorze gdzie masz plus i minus w kontr aktach ze światem. Są urządzenia. Świat się toczy. Ludzie na ryneczkach gaworzą. Jajka z dwoma żółtkami możesz dostać jednego dnia. Może nawet już oddychasz. Leżysz na plecach ze złożonymi rękami w łódce Powrotu Taty. Dzieci się pojawiły. Od razu dorosłe. Przyglądają się zainteresowane. Ale ty nigdzie nie wracasz. Jakbyś ciągle dryfował i mierzył się z czasem. Tańczysz, surfujesz, kosze wyprawiasz, żartujesz… mówią zbawiciel nie powinien żartować. Zabawne. One dalej się przyglądają. Sieci naprawiasz. – Świat już cię wycenił: Aaa taki jest. – Świadomość, że nigdzie nie dopłyniesz jest straszniejsza od świadomości, że nigdy nie zobaczysz już oceanu. Rozumiesz, co nie? Tak, ale to nieprawda. Ostatni raz. Stary człowiek i zapisany bez niego ocean wspomnień. Tyle czasu minęło. Nie wiem już czy to dobrze, że mi się przyglądają… Czy zrozumieją, że w ich imieniu tylko jeden zbieg może się zmierzyć zczasem. – Zbieg okoliczności rzecz jasna. I pobiegł. – Życie zmusza zaraz brodę zgolić… Jeszcze ty dzień… Zapach myszy prawie zniknął… Może komuś paradoksalne, ale najbardziej pomaga świadomość, że się jest nikim. Witaj w domu. O… lobster 😉
niesprawiedliwie osądzonym, niewinnie osadzonym – zburzenia murów, odwagi; wytrzymaj chłopie, jak tyle lat już… rozchmurz się 😉 dobra limuzyna, ma karoserię z aluminium. nie koroduje. – nie czujesz się jakbyś już to (kiedyś) przeżywał?
10.10.2022
p.s. filozofia jest również a może przede wszystkim grą słów par excellence. potrafi być śmiertelnie niebezpieczną.
TEN CZAS JEST KOŚCIĄ WYŁAMANĄ W STAWIE, JAK MOŻNA LICZYĆ, ŻE JA JĄ NASTAWIĘ? 22.12.2022, 22.22. CZAS DAŁ SIĘ WYPROSTOWAĆ. JESTEM. CO TERAZ PANNO GIERAS?