Mamy niewiele materiału, ale sporo deklaracji i obietnic, więc nadzieja, że czas nie był stracony. Zaciskamy pasa. Robię trailer na Indiegogo, Weronika reserczuje kampanie crowdfundingowe. Początkowo oferujący pomoc Chorwaci kolejny raz przekładają termin robienia akcji. To już trwa prawie pół roku. W maju 2016 jadę na spotkanie liderów spółdzielni OZE do San Sebastian. Część osób znam już osobiście, część z materiałów, trochę z widzenia. Mam wrażenie, że już wszyscy od dawna wiedzą co robię. Miło przyjęty pokazuję trailer, padają brawa.
SPOTKANIE RESCOOP.EU
Opowiadam o projekcie: minimum rok pracy i ciągłych podróży, kilkanaście spółdzielni, zaobserwujemy rozwój, dobre synchro logistyczne i się uda. Ekipa minimum 5 osób plus tłumacz i trzeba uwzględnić promocję, i że robię akcję crowdfundingową na ten właśnie już rok zapowiadany film – w czerwcu. Pytam czy pomożecie. Grecy dopiero teraz zgadzają się na zdjęcia. Poważny brytyjski REScoopowy lobbysta macha ręką na 6-cyfrową sumę budżetu w dolarach: „Naa luuzieee.” Wielu poklepuje po plecach. Wielu poznanych i mniej znanych jest na tak.
KAMPANIA CROWDFUNDINGOWA
Kampania poszła fatalnie. Pieniądze, które zaproponowali sami dużo wcześniej Francuzi, które miały być imperatywem całej kampanii wpłacone zostały po tygodniu, kiedy piana entuzjazmu już opadała. Ten co ręką machnął na 6-cyfrówkę był jednym z dwóch Anglików co wpłacili. Po dwóch miesiącach prawdopodobnie największa spółdzielnia OZE w EU (jeszcze), wpłaciła trochę. W sumie zebraliśmy 5% budżetu. Mogło być gorzej. Jak na dwuosobową kampanię. Przegrani w oczach innych zadajemy sobie pytanie, czy jest sens niesienia pierścienia dalej bez drużyny? Temat ważny.
UNITED KINGDOM
Europa Zachodnia postawiła na nas krzyżyk. Dobra. Zrobimy film w UK. Założyłem firmę w UK i UK 3 tygodnie później zrobiła referendum wyjścia z EU. Bye, bye, fundusze europejskie. Jedziemy na Wyspy. Jacyś Chorwaci ubiegli nas w wynajmie części domku angielskiego na klifach w Peacehaven niedaleko Brighton. Ale Alan z RPA, odreagowujący po śmierci narzeczonej, oferuje wspólne kimanie.
Lubię ten styl, jesteśmy bliżej człowieka o którym chcemy opowiadać. Zresztą często będziemy tam wracać po zdjęciach, żeby odpocząć, posłuchać transmisji UFO i obejrzeć znowu wszystkie Kung Fu Pandy. Zdjęcia i gościnność w UK (i później w Grecji) przeszły nasze oczekiwania. Nareszcie jacyś otwarci ludzie co chcą coś pokazywać. Dwa miesiące zdjęć i lobbysta co rozmachał rękę na 6-cyfrówkę, już mówi o superpewnej 5-cyfrowej sumie, która będzie na elegancką, kinową premierę filmu. „Ooczyyywiiiście.”
Niezwykła aktywność i pragmatyzm angielskich spółdzielni zachwyciły nas. Elastycznie, energetycznie i osobowościowo. Mają niewypaczoną ideę wspólnotowości nie zniszczonej przez komunizm. Z pomysłowością dostrzegali w tym dobry biznes i szansę postawienia się korporacjom. Prawdziwe hobbity 😉 To właśnie tam w 2016 roku okazało się, że dzięki takim spółdzielniom 20% rynku energii odwróciło się od tzw Wielkiej Szóstki. To dopiero musiało być motywujące. Brawo!
GRECJA
„Nasza wyspa wygląda jak raj”. Tak mówią o Sifnos członkowie energetycznej kooperatywy. Pierwszej takiej w Grecji. Pytani przez nas inni mieszkańcy Sifnos mówią o nich, że to tacy „Hobbyści”, „Amatorzy”, „Rodzina”. Większość naszych bohaterów ma własne biznesy na wyspie. Biuro podróży, usługi poligraficzne czy kwiaciarnię. Ponieważ Grecy na wyspach co roku mają problem z przypływającymi wyspami plastikowych toreb, spółdzielcy wymyślili akcję szycia bawełnianych. W ten sposób zmienili złe nawyki i zarobili na biuro. Co roku organizują również mieszkańcom Festiwal Gastronomiczny.
Przyjeżdżamy w nocy. Apostolos przedstawia nas Marii, która od razu zabiera nas na Panegiria, religijne świętowanie. Gotują dla siebie wspólnie, ucztują i się bawią. Co chwilę mają je w innej parafii, których jest bardzo dużo, bo jak Giannis opowiada, że Grecy z lenistwa, budują te śliczne kościółki tak blisko siebie. Rzeczywiście piękne i duchowo. Tych, którzy bez pytania przyjechali mierzyć, żeby budować swoje instalacje mieszkańcy wyrzucili po prostu ze swojej wyspy. Taka silna panuje więź. Weronika zanim przyjechała, już kochała to miejsce.
Spotkanemu szefowi wszystkich szefów holenderskich spółdzielni OZE mówię, że mam tyle ciekawego materiału, że chyba zrobię film tylko o społecznościach OZE w UK. Wtedy on zaprasza mnie do Holandii. Ja mówię, że potrzebuję poobserwować z kamerą. On, że OK. Mówię, że mogę przyjechać po Grecji. On, że OK. Byłem z nim prawie tydzień na różnych spotkaniach. Później już jakoś poszło. Duńczycy zgodzili się na końcu, po Niemcach. I to dopiero po pokazaniu wstępnie zmontowanego materiału. Wszystko fajnie, tylko skąd na to kasa? Na ustawioną od początku zdjęć prośbę o donację na stronie filmu nie wpłacił nikt.
Bóle w krzyżu po zdjęciach przez prawie rok, kilkanaście krajów I żeby jeszcze był minimalny ślad węglowy. Kiedyś nagrywałem dwa dni spotkań jednej spółdzielni przy znikomej znajomości języka. Poprosiłem później kolegę z branży, żeby tłumaczył na bieżąco. Był sympatykiem tego narodu i po chwili mina mu zrzedła. Przestał tłumaczyć i powiedział, że to o niczym. Za tę kasę na tłumaczy mogę pojechać w kilka miejsc. Na przykład spróbować sfilmować jeszcze raz Som Energię, bo udało się przekonać ich „pasterza”, doktora ekonomii. Świetny materiał. Gdybyśmy od tego zaczęli…
DANIA
Nie jest tajemnicą, że jak trochę posiedzisz w jednym kraju, później trochę w drugim, później w trzecim, później powtórzysz to parę razy, to jesteś w stanie znaleźć jakąś stabilną płaszczyznę do porównania. W Dani zrozumiałem, co to znaczy pielęgnacja wspólnej świadomości społeczeństwa i ustawiczna walka o wspólny biznes. A jeśli ludzie nie rozumieją, a chcą, to trzeba im wytłumaczyć, trzeba o nich zadbać. Tytułem najszczęśliwszego narodu, cokolwiek to znaczy, wymieniają się z Norwegią.
Oczywiście tych przygód była cała masa, wiadomo. Im trudniej tym szlachetniej. Nie pomagało to, że mówiłem, że nie robię filmu propagandowego. Weronika mówiła: „Oni oczekują, że przyjedziemy do nich jak hollywoodzka produkcja”. Widać było w oczach próbę przeskoczenia deprecjacji. No bo co takie dwa hobbity, jak my mogą zdziałać? Ale największa niespodzianka była jeszcze przede mną.
RODZINA
Po pół roku montażu, nieudanego szukania kasy i kolejnych wtop, ostatniego dnia zdjęć/dogrywek do filmu, na ulicy Nikoli Tesli w jednym z europejskich miast, od jednego z liderów RES coops dowiaduję się że: „Myśleli (śmy), że ci się nie uda, dlatego zablokowano twój mesydż kampanii i nie poszedł do członków różnych spółdzielni.” No i co? Nie można było tego powiedzieć wcześniej, że nie będzie wsparcia? Po co to trzymać w ukryciu, jeszcze przez cały okres późniejszej realizacji? I jeszcze w tym filmie wystąpić? Dlaczego nie powiedzieć: „My tego nie chcemy, bo wystarczy nam nasza hipokryzja, że WSZYSCY WSPÓLNIE WALCZYMY O CZYSTĄ ENERGIĘ W SWOIM ZAMKNIĘTYM ŚRODOWISKU, a inni, pomimo, że o nich wołamy i się staramy tak naprawdę nas nie interesują”. Zmęczony i zażenowany tą gównianą walką wyszedłem z jego mieszkania. Mieszkania na ulicy Nikoli Tesli.
Po roku znajomy dziennikarz powiedział, że żadne media nie będą miały interesu, żeby o filmie „Ludzka Energia” napisać. Od początku chciałem, żeby film był skierowany do zwykłego człowieka, od którego w mojej opinii odseparowana jest zielona enklawa ekologów. Z moich obserwacji jest to raczej hermetyczne środowisko, które podtrzymuje wypracowany wspólny mit pt. „Skoro wiem jak ma wyglądać czystość na planecie albo samowystarczalność energetyczna to jestem święty”. Nie, to NIEPRAWDA. Masa ludzi to wie lub przeczuwa. Mierzi ich tylko ta idiotyczna uzurpacja i puryzm jak onanizm, zastanawia brak dialogu, otępia polaryzacja i dlatego właśnie wkurza (żeby nie powiedzieć ostrzej) ZIELONA HIPOKRYZJA.