Uważałem do tej pory za oznakę słabości, pisanie „o” lub „wokół” swojej pracy. Ale czasy się zmieniły. Media w całej krasie objawiły swoją naturę polityczno-PRowską, bo kto daje kasę ten wymaga. Jednak ostanie wydarzenia wokół promocji nowego polskiego „zielonego” filmu dokumentalnego przyćmiły nadwyrężone, w mojej opinii pojęcie tzw. ZIELONEJ SKARGI. Poprzez budzenie wspólnotowości i litości we wrażliwych na środowisko ludziach, forsuje się  słabemu w tej dyscyplinie Państwu pogląd i dokonuje obrzydliwej manipulacji. A że związane bezpośrednio z tym przygody ostatnich 9 lat ułożyły się w jedną historię, pozwalam sobie na opowiedzenie jej  od początku. Zastanówcie się proszę, Państwo dwa razy zanim oskarżycie mnie na przykład o uprawianie marketingu. Ja tylko walczę o czystą energię.
WYCHOWANIE

Do 18 roku życia nie zwracałem specjalnie uwagi na tzw. ruchy ekologiczne. Wychowałem się na wsi i pomimo wyprowadzki do miasta pomagałem ojcu, energetykowi Białostockich Mebli uprawiać po pracy ziemię. Mama ekonomistka sektora publicznego uprawiała ogródek: „Nic tak nie smakuje jak swoje”. Dopóki żyli dziadkowie hodowaliśmy różne zwierzęta, później tylko stado owiec. Piękne życie. 

MOI RODZICE, RACJONALIZATOR ENERGETYCZNY I KIEROWNICZKA SFERY BUDŻETOWEJ BEZ STUDIÓW

Jednego dnia wszyscy przychodzą ci pomóc, później ty chodzisz pomagać innym. Po prostu. Nie truję. Nie marnuję. W szczególności czasu, bo ojciec powtarza: „Praca lubi głupiego”Konsumpcja dla człowieka, a nie na odwrót. Samochód brudzi, wiadomo, tak jak moda na papierosy. Nic innego nie ma.  Granica w przyzwoitości. Nic świętego. 

Podlasie 2020

Na początku lat 90. uprawiać małe areały już się nie opłacało.  W trzecie i czwarte licealne wakacje pojechałem z kolegami do Czymanowa k. Żarnowca na Festiwal Energia Sztuki. Niedaleko wodnej elektrowni szczytowo-pompowej zbudowanej specjalnie na potrzeby od lat planowanej elektrowni atomowej. Koncerty miały być protestem przeciwko jej budowie. Festiwal później zmienił się w coroczny Woodstock i do wybudowania elektrowni jądrowej w Polsce nie doszło. Energia sztuki. 

MARZENIA O ATOMIE KOSZTOWAŁY POLSKĘ OK. 5 MLD PLN

Wracam do tego myślami, bo ostatnio znowu wrze na atomowej scenie Polski. Znowu te same argumenty. Tylko socjotechnika się zmieniła. Jak mi ostatnio powiedział uznany polski energetyk Prof. Jan Popczyk: „Nie warto dać się wciągać w tę grę. Od początku chodzi o to by rozpolaryzować społeczeństwo, wziąć kasę i nic bynajmniej nie zrobić”. Pokryło się to z moimi obserwacjami. Ot, kolejna forma hipokryzji, może trochę bardziej zaawansowana. Jeszcze do tego wrócimy.

MEDIA

Po 20 latach pracy w mediach najpierw jako radiowiec, aktor, scenarzysta, potem reżyser i montażysta, w końcu producent, kiedy powoli staję się niezależny (zobacz O MNIE) wraca do mnie temat energii. W 2011 roku poznaję Ronana Lyncha. Irlandzkiego doktora historii, muzyka i DJa. Mieszka w Berlinie i jeździ z kartonową wystawą o soundsystemach. Miał kiedyś długie dready, alias Jah Seal i rozmawiał z Sinead o’Connor. Byłem na Jamajce (zobacz Ścieżkami Marleya) więc mamy o czym gadać. 

RONAN LYNCH, WARSZAWA 2012

Jedziemy z Ronanem i edytorką ich pisma „IrieUp” Paulą Strzelecką do mnie. Ronan był dziennikarzem w Austin, Teksasie, w Stanach Zjednoczonych i zajmował się paliwami kopalnymi i przekrętami znanych korporacji. Opowiada, że każdy z dziennikarzy miał swojego DUCHA w czarnym SUVie. To podobno oczywiste. „Kto kontroluje rynek energii, kontroluje wszystko.”  Z materiałów z sieci montuję „Waterproof” – raport Ronana o gazie łupkowym i licencjach na jego wydobycie w Polsce.

Jeśli wierzysz, że nie ma lobbingu energii, to mniej więcej jakbyś wierzył, że kasza gryczana spada z nieba.

Po premierze w sieci mój kolega ze wspólnego zabawowego towarzystwa z liceum, skarży na mnie w socjal mediach, że jestem ruskim szpiegiem. Aleś się popisał chłopie. Kolega okazuje się, skończył Akademię Wojskową. Poczułem, jak dotyka mnie Duch Hipokryzji. Bo co? Nie ma prawa mi się nie podobać wpuszczanie ton chemikaliów w Ziemię? Muszę myśleć tym samym interesem co jego zwierzchnik? Kasa i polityka. Nie ma trzeciego stanowiska. Jest wróg. Odpowiedzią na film „Gasland jest inny film „FrackNation”, na „An Inconvenient Truth” jest „”Not Evil Just Wrong” itd. Gdzie jeszcze reżyserzy próbują siebie zdyskredytować? I, co ważniejsze: za jakie pieniądze to robią? Okazało się, że gazu łupkowego w Polsce nie ma. I kolejny raz zobaczyliśmy teatr marionetek. W trakcie pracy przy następnym moim niezależnym filmie „Rasta” w Galerii na Dobrej w Warszawie, wyszły kolejne historie o socjotechnice mediów.

Jeśli chcesz coś powiedzieć w mediach, załóż swoje. Tak jest najprościej.

Ciąg dalszy nastąpi…