LIMUZYNA DO WOLNEGO CZYTANIA 4.
REMONT
Pierwsze nie spa
Ł
Od czego by tu zacząć naprawę proszę państwa? Góra, dół czy środek? A jak to farsa, która donikąd prowadzi? Zwłaszcza że leci na głowę, wilgoć przeszkadza w myśleniu, a już szkoda oryginalnych zaczernionych pozostałości. Dobra, sufit wymienię, ale muszę wszystko rozebrać. Nie, bez sensu, nie stać mnie. Co dalej? Ale jak tym bezpiecznie jeździć? Hm. Don’t think too much. To o wiele prostsze, rób to co pierwsze przestaje działać 😉
Po pierwszym telefonie do extra experta już wiesz że twój samochód „na pewno zgnity, grzyb wszędzie, trudno będzie dotrzeć, a skąd pan wiesz co siedzi w silniku” itkd, itkd. Każdy chce „cipomóc” wiadomo, ale od razu imputować i amputować? Portfel jeszcze boli więc kombinacja alpejska. Wybierasz slalom konsultacji medycznych, specjalistycznych, z możliwością zadziałania, po ludziach. Pierwszy ekspert doradza znaleźć kowala do resorów, wyjdą taniej niż poduszki. Na dziury lepsze od dekarskich mazi masa butylowa, z Niemiec. Jak się okaże nie najlepsza. Chodzi się łatwiej na dwóch nogach, niż ciągle jeździ ciągle jakoś ciągle zepsutym.
Kowal po siedemdziesiątce jeszcze kuje. Uścisk jak z imadła oczywiście. Ale jeden palec nie działa. Upadł jak dostał udaru, z depresji po śmierci żony. Gadamy dłużej niż podejrzewam naprawa, taki jest silny. Jest prawicowy i rozgoryczony i nadgorliwy. Zakłada po jedno pióro resorów więcej z każdej strony. Zad się podnosi. Ale chyba za bardzo. Trochę pływa, ale za to mknie szybciej. Przy 75 km/h nie mam co wybrzydzać. Z drugiej empatycznej strony, nie chce mi się go korygować/dobijać. Jeżdżę tak do dzisiaj. Po co ja w ogóle słuchałem jego historii 😉
Po znalezieniu pierwszego azylu przestało działać sprzęgło. Mechanik handlarka podciągnął je na maksa, trochę grząskiego błota i się spaliło razem z osłoną przegubu. Przyjeżdża Lis, znajomy świeżego znajomego z Radzieckiej. Nie mówi za ile, na lawetę nie wchodzi, a że nie ma roboty, ryzykuje ciągnięcie i dostaje mandat. I skąd ja mam wiedzieć, że to nie idzie na moje konto, zwłaszcza że podobno „olej nigdy nie był w nim wymieniany”. Oczyyywiiście. Kończy zapalony asystent, jak to u lisa.
Już jeździ. Dalej świece i osłonka, pasek alternatora za luźny. Masa butylowa na dach prowizorycznie we wszystkie dziury. Teraz światła. Część z Allegro i Autodoc. Migacze nie do znalezienia na świecie. Tylko do regeneracji, ale drogo. Więc sreberka po czekoladach, bo spreje podobno „do dupy”. Świeci? Mryga? No i dobrze. Jedno tylne żółte po dłuższych poszukiwaniach znalezione w rolniczym. Jak tu się nie śmiać?
Drugie już spa
Ł
Zapoznany tancerz mechanik Darkuss samouk specjalista w powiecie od silników okazuje się być hetmanem w początkującej grupie rekonstrukcyjnej. Za parę przyjaznych środowisku filmów dostajemy miejsce pod wiatą. Klasyk. Większość podejrzewam przechodzi metamorfozę podobnie. Różdżki nie zawsze wskażą. Pomagam mu kopać rowy pod wodę, wędzić mięso, obchodzić się z buzdryganiem i werbaniem nowych członków. Odwzajemnia spawami nalewkami i polewkami.
Kto by się babrał w zdejmowanie starych farby warstw.
Więc malowanie pistoletem, wałkiem i pędzelkiem po pomarańczowej skórce. I jeszcze raz. Aż się uda.
W środku to samo wałkami i pędzlami razy 4, 5 ,6, 7.
Kto by je liczył. Aż zadowoli.
Jak ci ktoś mówi, że się na elektryce zna, to niech lepiej pokaże na swojej starej. Przez niezabezpieczenie starych przewodów elektrycznych i brak działających bezpieczników przy akumulatorach, o mało się nie spalił. Nie obyło się bez poważnych ingerencji. Pomagał elektryk ze Zwierzynieckiej Fabryki Mebli.
Trzecie jeszcze spa
Ł
Mechanik z social mediów jako jedyny odezwał się do naprawy zaworu wyboru grzania wody i glikolu. Po 40 km do Konstancina zawiozła nas laweta w rytmie słów kierowcy ubezpieczyciela, żeby wymienić mechanika po padniętym alternatorze. MRak zregenerował go, wymienił rurki na wodę, wyczyścił trochę korozji w przewodach gazowych i iskra zaczęła z powrotem być dostępna w 35-letniej lodówce. Dużo nie wziął, jak z forum to z upustem. Z powrotem na Wschód.
Wykończyniówka czyli ciągłe poprawianie detali. Lakier ciepły przytulny najlepszy jachtowy z tekową poświatą. Jak w domu.
W międzyczasie zaprosili nas na wystawę retro caravans podczas Targów Nówek w Poznaniu; jedni z 20 ekip na podobno największej takiej imprezie w Polsce. A jeszcze zlot... Więc wolność się zbliża i napinka pełną gębą jak malowana.
NASZE TIPY
- Dbaj o inspire. Jak oglądasz to pytaj. Szczególnie starszych. Co ci szkodzi. Wszystko jedno, czy kupujesz, czy podziwiasz. Dla nich i tak jest miło. Jeśli to dla ciebie za duży multitask, notuj.
- (Nie) negocjuj kiedy tylko możesz. Kroki szalone w tej mierze świadczą również o niebanalnym zaangażowaniu. Jeśli potrafisz odróżnić fascynata od handlowca – nie jest już tak źle. BTW, fascynatowi zapłacić więcej to nie grzech.
- Pomyśl przynajmniej trzy razy zanim coś naprawisz. W ogóle stosuj tę zasadę w życiu jak masz czas. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. A w kamperze gdzie ci się spieszy?
- Kropla drąży skałę. Jeśli to retro, to w drodze miej ze sobą długi, mocny sznurek, cienką niedziurawą plandekę, Dekaseal, Sikaflex i Calvados.
- Kostka WC przy kablach na kuny. Taśma 3M na dach. Plastik nie jest twoim najlepszym przyjacielem. Za dużo sztywno udaje.
- Still researching 😉 To be continued.