LIMUZYNA DO WOLNEGO CZYTANIA 16
FLOOR FENCE
FOTO FUN FILM FAN
Po kilku dobrych godzinach jazdy w ciemnościach wyjechałem zmęczony jak trzeba na cyprysowy parking i padłem jak zabity. Jak się zbudziłem Toskania w słońcu zaczynała właśnie urzekać jak szalona. Chyba jak żaden region, który do tamtej pory przejechałem.
GIRLHEY
Florencja okazała się być pierwszą oazą w tej metaforze paro/wymiarowej pustyni. Stosunkowo szybko znalazłem atrakcyjne, niepłatne miejsce do zaparkowania wśród kamperów, przy klubie muzycznym nad rzeką. Jeden kierowca pisał coś na maszynie, dwoje francuzów chilowało, jeden włoski frick popijał ciągle tanie wino, namawiając współkolegów, Wmawiał, że pilnuje wszystkich kamperów, co wydawało się prawdą, do momentu jak nie odsypiał;) Do centrum jechało się 5 min rowerem, wśród kwitnących, oszałamiającym zapachem lip. Bajka.
Nie trzeba być specjalnie oryginalnym, żeby się cieszyć z rzeczy które robisz pierwszy raz i które w zadawalający sposób przynoszą ulgę lub satysfakcję lub obie naraz. Jak wsiadłem na rower i machnąłem parę razy pedałami, zasymilowałem florenckie flowerskie zapachy, aurę renesansu itd, to zacząłem, sam z siebie, gWIZdać. Wszystko co mi przyszło do głowy. Melodie ulubione, wymyślone, łączone, improwizowanie, mieszane gatunkowo, no po prostu co grało w duszy, amplitudą zmian się ruszy. Bez krępacji, bez żenady, wolność i swawolność błogosławiły i balansowały poziom bezczelności i głośności. Co, swoją drogą, oddzielnie nakręcało. Ale zupełnie na czysto, bez niczego i bez żadnych uwag i uprzedzeń. Poważnie. Pierwszy raz. No może kiedyś, jako dziecko, ale nie pamiętam. Pure radość niezmącona, nieobciążona, nie wymyślona. FUN.
Pierwszy, zdaje się, RAZ w ogóle nie przeszkadzali mi turyści, zresztą jakoś nie czułem przeładowania jak w Amsterdamii, Krakówku, czy Paryżewie. Jakoś tak kompleksowo, renesansowo RE/podziałało może. Może. Pierwszy raz poczułem balans między bezlitosnym terrorem turystycznym, a dyskretnym zadowoleniem autochtonów. Jakby nikomu specjalnie NIC nie przeszkadzało. I nie tylko usprawiedliwione wydawaniem kasy czy walką o reklamę przeciw konkurencji. To było takie przyjemne. Zaglądanie do warsztatów pracy, rozmowy i dyskusje bezpretensjonalne ze sprzedawcami i artystami. Nie nachalne zaczepki na ulicy. Prosta duma i proste z pracy zadowolenie. Bajka. Żadnej presji, opresji, depresji i dekompresji, żeby koniecznie coś kupić, udowodnić czy to właśnie odeprzeć / obalić. Wiele zaciekawionych, pięknych kobiet dookoła, co nie oczywistością już jest iść w parze. Obrazy się nie powielają, nie nudzą. Naiwni są wszędzie, ale nie wszędzie się gubią od razu. Tak jak właśnie tam. Czułem się jakbym chłonął format / strukturę i czasami wyzwalał z siebie treść ulubionego Miasta. MIASTA.
Noce nie są podobne do siebie, jeżeli je rozbierasz, jeżeli patrzysz jednocześnie całościowo i detalicznie na nie. Jeżeli jesteś w stanie docenić poszczególne jej różnorodne elementy różnorodnie emanujące w różnym stopniu w różnych miastach oczywiście i ich zespół jakkolwiek harmonijnie grający. Kto co lubi. Barcelona jest wielo kulturowa / kolorowa, rozbuchana, trochę chaotyczna i nieco agresywna, na przykład. Praga leniwa, bez odrobiny szaleństwa i improwizacji. Rzym już bardziej ultraturystyczny być nie może, że aż nudny, itd itd, a Florencja właśnie zbalansowana i czarująca. Trzeba podkreślić, że nie jest to jakaś wielka metropolia, ale komu tak na prawdę jest ona potrzebna. Odniosłem takie wrażenie, że poszczególne jej elementy widoczne zwłaszcza w nocy się nie powielają. Jakby każdy pasował do czegoś lub kogoś. To prawie jak zaszczyt, albo być może JUŻ.
Skończył mi się internet w Polsce tydzień wcześniej i będąc we Florencji poszukałem kolejnego. Jeden Hindus skierował mnie do salonu niedaleko gdzie poznałem ładną ciemną blondynkę Angelę, jak się okazało. Zgodziliśmy się od razu, że najgorsza jest Lycamobile i zaproponowała mi inną. Jak jej podałem paszport, popatrzyła na moje pierścienie i zapytała, że pewnie jestem artystą. Opowiedziałem chwilę o swoim filmie Human Energy i Angela powiedziała, że jest pewien taki rodzaj ludzi, którzy bierze na siebie pewną odpowiedzialność i płaci za to pewną cenę / trudami w życiu. Nie mogłem się nie zgodzić. Od razu mi się ciepło na sercu zrobiło. To jednak nie jest takie częste i oczywiste, spotykać rzekomo obcych podobnie rozumiejących na swojej drodze. Więcej takich anielskich kobiet i świat będzie piękniejszy.
Dobry mapping na zewnątrz zazwyczaj krótko trwa, ale jeśli wystarczająco długi w środku / w iluzji wieczności i w dodatku w komforcie zapomnienia / przyzwyczajenia potrafi 'kreacyjnie’ hipnotyzować „obok” i zupełnie transformować w jakiś inny wymiar. Jeżeli jeszcze architektura sprzyja specjalnie detalicznie czy poetycko kontrastowo to niewymierna bajka. Dobrane kluczem dźwięki z abstrakcji i można spokojnie fruwać, skakać po dachach czy antygrawitacyjnie orbitować. „OBOK”. Bramy się otwierają i słodycz myśli sama się wylewa. Piękne kobiety zanurzone w dyskusji wmalowują się jak zgubione i przebudzeniowo odnalezione angelologiczne elementy tej boskiej układanki. Żyć Nie Umierać. Jak Piękny Ogród.
Z wielu powodów interesują mnie pierścienie i ich rzemiosło. Nie ma co udawać, że pierwsze widzisz na rękach rodziców, a później Tolkien, subkultury i kobiety. Męskie nie są znowu takie oczywiste. Żeby nosić musisz mieć jakiś determinant, jakieś cierpienie powinno być ci znajome, żebyś się specjalnie nie upozował jak wata cukrowa do drapacza chmur i nie pogubił z tym 'żelastwem” na palcach. IMHO. Od jakiegoś czasu nawet kombinowałem, żeby znaleźć stół i terminować. Nie jest w każdym bądź razie to takie proste. Dlatego między innymi lubię rozmowy ze złotnikami, jubilerami, czy w ogóle artystami tego rzemiosła. Jakże się uradowałem, że właśnie we Florencji jak w żadnym innym mi znanym mieście nie odbyłem tylu ciekawych, pouczających rozmów o biżuterii. Głownie z Włochami, i niezwykle interesującą z jedną Polką i drugą z Indonezyjką, dystrybutorką z wielu krajów jej właśnie regionu, by tak rzec. Z kontrastową parą Włochów cytujących niedaleką łacinę pogadaliśmy o szlachetności kamieni i procentowej zawartości tej szlachetności. Prawie u każdego z kim rozmawiałem coś kupiłem i ani razu nie czułem się wmanipulowany w cenę. Bajka.
Z różnych powodów lubię metaforę ogrodu. Budowania ogrodu. Dysponowania nim. Nie ma w sumie znaczenia do czego przyłożysz jego formę / strukturę, zmysły i wektory rozwinięcia. Pamiętam, na początku 2024 zrobiłem to na twiterze, używając do budowy: sekwencji informacji, wątków, estetycznych obrazów, zdjęć i memów, w cztery strony: z góry na dół i z dołu do góry na dwóch kanałach: publikowania i tzw kliku serca. W sumie każde tworzywo jest dobre, żeby zaimponować pięknej kobiecie i zaprosić / wprowadzić JĄ do swojego świata, ISN’T IT, DEAR.
A teraz wyobraź sobie, że w ten właśnie sposób budujesz Swoje Miasto. Bramy, chodniki, obrazy, projekcje. Zapraszasz ludzi, budujesz potencjał rozmowy, nauki, zabawy. Itd itd itd. Religie powoli przegrywają z człowieczeństwem, pewną tolerancją chciwości i w ogóle błędu/ÓW na wielu poziomach. Niestety, okazuje się, że wszystko ma swoje limity, A niewiele potencjał RENESANSU. Przy okazji też tracą znaczenie w zestawieniu z Eschatologią. Komu nieczytelne to, nie zabronisz, z ludzkich powodÓW. Nie mniej jednak. Cześć musisz oddawać za te prezenty 'znikąd’. Przymierze z ocalałymi powinno specjalnie / inaczej wyglądać, BTW. So…
MEM(ENT)O MORI
Człowiek posiada w sobie zapis potencjału błędu a walka z rzeczyWISTością należy do najwyższych pod względem trudności i ofiarności. Dzieci nie powinny tego robić. Proste.
6.10.2024 C.D.N.