LIMUZYNADOWOLNEGOCZYTANIA14

PIEKŁOCZYŚCIECNIEBO

Odwiedziłem na początku podróży Muzeum Królewskie w Sanoku mające trzy główne ekspozycje, których wymowa, historia, interpretacja mieszały ze sobą i w sobie trzy pojęcia, sfery, płaszczyzny determinujące WYMIAR człowieka. A więc Piekło, Czyściec i Niebo. Innymi słowy trzy bramy APOKALIPSY. 

Na parterze była ekspozycja przekroju millenium militariów polskich co mnie jakoś, poza  oryginalnym BUNKREM, nie podniecało, powiedzmy. Jako, że wychowany w Białymstoku, zaliczyłem niezliczoną ilość wycieczek do reprezentacyjnego Muzeum Wojska Polskiego na KILLińskiego i znałem wszystkie EXponaTy na pamięć. Więc zanim wszedłem na piętra przemieszanych PIEKŁA I NIEBA, pooglądałem sobie prywatnej ze zbiorów sztuki różnej. Akurat trafiłem w tym przyciemnionym CZYŚĆCU na grupkę wesołych starszych pań z 'opiekunem’, niekoniecznie zadowolonych z odbywanych wrażeń, nie stroniąc od komentarzy, że to jakaś „szara bura i ponura’ ta sztuka. Zgodziliśmy się razem do paru odmiennych, kolorowych przykładów, w tym części prehistorycznego z wyłowionych w Sanie szczątków mamuta.

APOKALIPSA WISŁA

Podszedłem do człowieka przypisanego tej wystawie. i zaczęliśmy rozmawiać. Skąd taka ilość tych ikon, w dodatku w takim wielkim formacie, w kilkusetletnim wydaniu itd. A on strasznie ucieszył się, że mnie to interesuje, że też dumny jest z tej wystawy, że to po akcji „Wisła”, po wojnie, po tym jak katolicyzm zmuszony był przejmować majątki i świątynie prawosławia i greko-katolicyzmu. Po II Wojnie Światowej i nowych granicach Polski, Stalin podjął decyzję o wymianie ludności w interpretacji wielowymiarowej, by tak rzec. 28 kwietnia 1947 r. Grupa Operacyjna „Wisła”  rozpoczęła brutalne wysiedlenia Ukraińców z obszaru południowo-wschodniej Polski i Polaków z Wołynia i Galicji Wschodniej. W ciągu trzech miesięcy na Ziemie Zachodnie i Północne przymusowo przesiedlono ponad 140 tys. Ukraińców. Idea akcji powstała w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego.

Komuniści postanowili, że wszyscy, którzy mieli jakiekolwiek korzenie ukraińskie, muszą zostać przymusowo wysiedleni, w tym Łemkowie oraz rodziny mieszane, przy czym o klasyfikacji do wywózki nie decydowała narodowość, tylko etniczność krewnych. Przy tej okazji postanowiono pozbyć się również „reakcyjnych” dla komunistów rodzin polskich. Przesiedlenia Polaków były niejawną częścią tej operacji, której towarzyszyła ogromna machina propagandowa wmawiająca ludności „dobroczynność” skutków. Wymiar akcji „Wisła” jest niejednoznaczny w sensie antagonizmu polsko-ukraińskiego gdyż największy opór jej stawiała antypolska UPA, Ukraińska Armia Powstańcza, która mordowała Polaków na Wołyniu i Galicji Wschodniej z olbrzymim okrucieństwem. Natomiast na ziemiach wysiedlanych budziła największą sympatię, gdyż jak się powszechnie domyślano dzięki tej akcji zamierzano się ostatecznie UPA pozbyć. A ludność ukraińską zmusić do zasymilowania kultury i narodowości polskiej.

Ciekawym wydaje się fakt nieuznawania istnienia cerkwi grekokatolickiej w PRL. W Związku Sowieckim ta cerkiew była zdelegalizowana, więc na wzór, licznych jej księży represjonowano. Zresztą zwasalowana Polska wiele wzorów akcji „Wisła” czerpała oczywiście z deportacji stalinowskich na Syberię czy Kazachstan. Zresztą w ogóle przeszczepianie stanu umysłu sowieckiego reżimu odbywało się na wielu płaszczyznach tępienia odrębności człowieka: kulturowej, językowej, obyczajowej czy religijnej. Wszystko, żeby zmusić do sowieckiej podległości / ateistycznego, partyjnego niewolnictwa.

Inaczej ogląda się te ikony w oderwaniu od faktów historycznych. Sam walor artystyczny czy estetyczny inaczej przemawia do człowieka niż równocześnie dopięty do niego faktyczny ładunek emocjonalny, naznaczonego, pewnego cierpienia, jadu i nienawiści, które to uczucia i emocje, w moim przekonaniu, sztucznie wywoływane miały podsycać i pielęgnować antagonizm etniczno-narodowy, żeby ułatwiając władzy komunistycznej rządzenie podległymi krajami przy okazji „zjadały” ludzkie, tolerancyjne odruchy. Szatańska dialektyka bez możliwości wyjścia, zmuszania do rezygnacji i przeszczepiania niechęci i wstrętu do wiary i Kościoła. NIezależnie jakiego. Co miało być bardziej odrażające? Piekło z wizerunkiem Nieba, pod pretekstem Czyśćca. Komunistyczny reżimowy węzeł gordyjski wiążący i upadlający ludzkość.

APOKALIPSA BEKSIŃSKIEGO

Mianem Apokalipsy najczęściej się opatruje jak rany, wizje ciemności i dystopii. Ktoś mógłby powiedzieć, że z barku lepszego określenia lub z braku laku opieczętowującego ujście grozy i plag. Zdzisław Beksiński, polski malarz, fotograf i rzeźbiarz tworzący w rodzinnym Sanoku był bez wątpienia jednym z najbardziej oryginalnych, uznanych i światowo rozpoznawalnych twórców współczesnej, powojennej Polski, a być może i XX wieku. Tuż przy wejściu do jego ekspozycji stoi po lewej stronie rzeźba zatytułowana 'Hamlet’.

Nigdy nie przyglądałem się specjalnie jego sztuce. Znałem ją. Była zbyt oczywiście piekielna jak dla mnie. Pojmowałem ją jako depresyjną. Kto chce dokładać takie cegły w swoim trudnym życiu. Co to ma wytłumaczyć. Wyrwane kawałki twarzy, szkielety, śmierć, dużo cierpienia, ciemności, krzyży na pustyni różnego aranżmentu. Jako młodziak słuchałem audycji jego syna Tomasza „Wieczór płytowy CD” w niedziele o 21.00 w Dwójce, ze względu na rzadkość i dostępność całych płyt. Można było nagrywać. Pamiętam np że lubił trashmetalową grupę Testament. Popełnił samobójstwo w 1999. Na wystawie zaciekawiła mnie głownie kolekcja zdjęć żonie Zdzisława. To niezwykle jak dzielić życie z takimi wizjami z miłością do żony. Gdzie niebo gdzie piekło. Co je odróżnia w takim zestawieniu.

Myślę, że największym mrokiem człowieka, czymś co go paralizuje jest grzech i strach / odsuwanie odpowiedzialności za swoje czyny. Zapis kodowany we krwi odbijający się w duszy. W rozwinięciu tego jest jeszcze gorzej nawet, bo pojawia się pokusa, a później rodzaj przyzwyczajania się, że ktoś inny będzie cierpiał za niego. To HORROR. Jakiś rodzaj szatańskiej inwersji, scedowania winy, otwarcia pola usprawiedliwiającego popełnianie grzechu, konstytuowanie jego egzystencji. Próba odebrania człowiekowi człowieka. Jakieś przepotwarzenie chrześcijańskiej wizji świata, kiedy Chrystus jest wyłącznie potrzebny, żeby cierpieć. Najbardziej upadlająca wizja słabego, zanikającego człowieka, i być może już, zważając na ładunek wszystkich definicji jego, być może już tam człowieka w takim wypadku nie ma. Jakim prawem ma ktokolwiek zrzucać swoje winy na innego? Nie ma prawdziwej wolności bez pełni człowieczeństwa. Taka właśnie konstrukcja obowiązuje. CZŁOWIEK TO TEŻ, A MOŻE PRZEDE WSZYSTKIM ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SWOJE LUDZKIE GRZECHY.

W antropologii i również w filozofii połączonej z tematem grzechu / pierworodnego najczęściej występuje przekleństwo Kaina. Kiedy człowiek / interpretujący świat / stawia się w pozycji Boga usprawiedliwiając czyjąś, rzekomo bezwolną egzystencję – kogoś kto „był zmuszony” / 'następstwem dziejowym’ ten grzech popełnić. Jakby jego istnienie było „boskim” zaplanowaniem, odebraniem mu „z góry” wolności podjęcia decyzji popełnienia tego właśnie grzechu. To taki niezwykły dosyć paradoks. Kij ma dwa końce. Chcesz uderzyć Boga, przypisać mu zły zamiar, ale w takim razie na końcu jest PIEKŁO. To HORROR. Takie mądralińskie podejście, pseudo psychologiczne poszukiwanie / usprawiedliwianie tego tematu, w takim właśnie ujęciu od razu otwiera bramy piekła, jako przyszłości nieuniknionej. To HORROR. Zamiast odsuwać determinizm, szczepisz go. Z Nieba rodem TO czy z Piekła. A może Bóg oddaje pole Szatanowi, żeby właśnie dla takich ludzi piekło organizował. Dla tych co pozbywają się w sobie człowieka, nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny i chcą innych, podobnych sobie tym usprawiedliwiać. Może właśnie się od tego zaczyna.

Warto zawsze przypominać, że podstawowy przekaz Apokalipsy to nie wieszczenie zagłady świata, ale wskazywanie Boga jako jego Pana, mądrego, zatroskanego, zwyciężającego, pozostającego w relacji z człowiekiem, którego uczynił wolnym. Balans percepcyjny człowieka jednak woli kojarzyć czy utożsamiać z Apokalipsą zagładę, pogorzelisko, a nie sąd i pokonanie szatana jako katalizatora ZŁA i wieczne radosne świętowanie. Warto się zastanowić z czego to wynika: z odsuwania / cedowania odpowiedzialności? Z kłamstwa? Ze strachu? Sądu Ostatecznego nie powinien się bać sprawiedliwy czy uczciwy, dobry człowiek. Prawda?

APOKALIPSA ZYNDRANOWA

W procesie przekształcania, ujednolicania/asymilowania i wypierania pewnych charakterystycznych elementów na rzecz tzw kultury miastowej ogromna większość kultur ludowych w Polsce i innych krajach europejskich została zniszczona, zanihliowana, zmniejszona do tzw. ludowych zespołów pieśni i tańca, reprezentacji kultury w skondensowanej, niekiedy bardzo sztucznej formie i Łemkowie są tego bardzo jaskrawym przykładem. Poza spotkaniami corocznymi, zlotami 2-3 tys osób kultura funkcjonuje jedynie w postaci muzeum i skansenu.

To muzeum / skansen Zyndranowa jest na końcu Polski, tuż przed granicą. To dziwne uczucie, przyjechać oglądać zapomnianą kulturę, gdzieś tam przy granicy ukrytą. Pozbyłem się polskiej gotówki, bo i po co ją trzymać i okazało się, że nie ma w tym miejscu terminala, żeby kartą za wejście zapłacić. No i w związku z tym nie mogłem zobaczyć wnętrz domostw. Co za ironia, odchodzącej w niepamięć kultury właśnie przy polskiej granicy. Jakby nie było wejścia i wyjścia na przeciw temu.

Łemkowie, lud wschodniosłowiański, co wydaje się jedną z ciekawszych prób utożsamiania narodowego, przed II wojną światową  nie miał wykrystalizowanej, spójnej świadomości narodowej. Część się uważała za Ukraińców, część za Rosjan. Po wysiedleniach, ci którzy znaleźli się na Ukrainie wybrali ukraińskość. Część stała się Polakami, sympatia rosyjska wygasła. Część Łemków uznała, że są organiczną wspólnotą, nie należącą ani do narodu ukraińskiego, ani do polskiego, ani słowackiego. Część z nich przyjęła stworzoną w Ameryce koncepcję narodu karpatoruskiego, mającego obejmować Łemków z Polski i Słowacji, Rusinów/Ukraińców Zakarpacia oraz Rusinów/Ukraińców z chorwackiej Baczki i serbskiej Wojwodiny. Czy inne egzystujące, silne formy narodowe nie spełniały ich oczekiwań, czy ambicja posiadania swojej odrębności, suwerenności i własna tożsamość, język i obrzędy wydawały się im wystarczająco silnie ich wyróżniające, wydaje się nie mieć większego znaczenia, kiedy cała kultura stała się już historią.

Jak pokazuje dobitnie historia, imperia upadają, kraje się rozwiązują i zawiązują z powrotem, kultury ludowe się mieszają. Tendencje nacjonalistyczne się pojawiają i odchodzą, później znowu się pojawiają. Polska straciła swoje państwo po rozbiorach lat 90tych XVIII w. na 123 lata i dzięki wielu upartym czynnikom, jakiejś kolektywnej wytrwałości i nierzadko męczeńskiej walce, swoją państwowość odzyskała. Wydaje się często, że taki proces przejmowania, wchłaniania innych kultur ma czemuś służyć innemu, niż takiej właśnie kulturze. W dzisiejszych czasach szafowanie i manipulowanie siłami emigrantów / imigrantów ma wywołać zamieszki i destabilizować państwo, a nie próbować pomóc im odzyskać stabilność swoją, jak właśnie w przypadku Ukrainy, gdzie wysoce prawdopodobnym się wydaje, że to nie Ukraińcy sami o sobie dzisiaj stanowią, ale inne narodowości, oligarchie i korporacje do których prawie połowa ziemi ukraińskiej już należy. Świętowanie w Polsce obchodów odzyskania niepodległości państwa ukraińskiego również wydaje się być podobnym nowoczesnym paradoksem czy wręcz oksymoronem, podczas kiedy na Ukrainie trwa proxy wojna.

MEM(ENT)O MORI